Autor Wiadomość
Zatoichi Hyuboo
PostWysłany: Pon 13:43, 16 Lip 2007    Temat postu: Częśc pierwsza: Ucieczki

Postanowiłam napisać co innego...może jakieś yaoi co? No dobra....zaczynamy to jest pierwsza część:
Sasuke siedział w swoim pokoju gdy nagle przypomniał sobie jedna istotną rzecz, która nie dawała mu spokoju już od dłuższego czasu. Jakoś przy czytaniu książek o byle jakiej tematyce zapomina o nim. Ostatni próbował pożyczyć ksiązke od Kakashi' ego- sensei ale mu to nie wyszło. Został skarcony przez niego tak że pół miasta z niego sie smiała. Jeszcze nigdy nie słyszał takiego krzyku u sensei. Czyżby był uczulony na te ksiązki...ehhh...Nie chciał pytac o czym to było bo tym razem krzyki dosięgneły by wioski Piasku. Wstał z krzesła i wychodząc przez okno (ooo...a przez drzwi się nie da???xP) popędził przez park na swoja ulubiona ławkę. Usiadł na niej i wyjął książke spod bluzy (skąd on się tam wzieła???) Otworzył ja na stronie, na której ostatni skonczył czytać. Był tak wciągnięty w lektóre że niezauważył, że ktoś się do niego zbliża. Gdy usiadł na niego okrakime zaorientował się że nie jest sam. Przesuną ksiązke lekko w dół aby zobaczyć kto to. Przeciez i tak zaraz go zepcha...
-Naruto- kun zejć ze mnie bo jeszcze nas ktos zobaczy. A zresztą jesteś chłopakiem.
-Eeee...Sasuke! Ja tak ładnie prosze
-Spadaj bo zaraz bedziesz płakał...
-Plosssem...-spojrzał w jego duże niebieskie oczy, którym nie dało sie odmówić. Jednak mimowolnie skarcił sie po raz kolejny i gwałtownie wstał zrzucając blondyna ze swoich kolan. Z głośnym hukiem upadł na podłogę.
-Ała!- krzyknął na najbliższą okolice. Czarnowłosy wcale sie tym nie przejoł. Poczuł że ktos go gwałtownie ciągnie za szyję. Tak to znów był blondyn. Zawiesił mu się na szyi od tyłu i nie chciał puścic. Swoimi zwilzonymi ,delikatnymi ustami dotknął jego "blizny" z której ocalał...jakoś. Tak, to była walka z Orochimaru, a ten zrobił mu to coś. Sasuke mocno odepchał chłopaka, tak że uderzył głowa o najbliżesze drzewo....
-Naruto, daj spokój. Mamy 12 po południu!- krzyknął czarno oki nie odwrocając sie do niego. Jednak Naruto nie dał za wygraną. Zaczął chodzić za Sasuke jak jakas mucha, czy papuga. Naśladował każde jego spojrzenie, każdy ruch. A młody Uchiha nawet nie zwracał na to uwagi. Szedł przed siebie czytając ksiązkę. Jeszcze brakowało mu tylko okularów i koziej brudki oraz posiwiałych włosów aby przyznać mu miano dziadka.
-Sasuke...chodźmy do domku
-Shut up! I Reading!- krzyknął Sasuke. nawet nie wiedział że umie angielski( dobrze napisałam "Zamknij się! Ja czytam!" ???) Pół miasta spojrzała na niego. Po chwili jednak ruch rozpoczął się na nowo, a z tym nowe wygłupy blondyna
-Od******* się wreszcie. Nie znam cię. Popatrz Hinata idzie!- krzyknął Sasuke. Uzumaki odruchowo sie odwrócił, a gfy spojrzał tam gdzie był jeden z braci Uchihów zobaczył...nicość.
Sasuke był gdzieś w estwinie domów. Szedł skrutem przez aleję, która wymordował Itachi. Zapatrzony w ciekie i małe literki czytał. Mocno uderzył w coś. Pomacał mocno bolące miejsce na głowie i zobaczył kto to....
-Sakura....o cześć...-powiedział Sasuke, cofając się do tyłu
-" Ku*** mać! Wszyscy się na mnie dzis uwzieli...."
-Cześć misiaczku...jak leci- wysłała mu buziaka. Ni stąd ni zowąd pojawiła się TenTen z Ino.
-O....nareszcie się do czegos przydałąś- mruknęła Ino...
-SASUK!- krzyknęła TenTen. Zrobiła do niego maslane oczka...
-"No dobra...zdecydowanie wolę towarzystwo Naruto, niz tych debilek"- pomyślał a po chwili wyjąkał cieche słowa -Naruto, pomocy. Zabierz mnie stąd (Sasuke prosi o pomoc...niemożliwe! A jęsli mói sie niemozliwe to możliwe ^^). Sasuke przykryły trzy dziewczyny. Podniosły go na swoich małych, ale za to silnych rękach do góry i niosły do domu TenTen gdyz była sama. Ludzie patrzyli się na nich z zaskoczeniem. Spotkali Shikamaru z Neji'm
-Błagam chłopcy zabierzcie mnie od nich....jak im coś zrobie to Babcia Tsunde mnie zamorduje
-SŁUCHAM! NIE JESTEM BABCIĄ!- tak się składało, że Hokage akurat tędy przechodziła. Niby uderzyła mocno chłopaka, ale tez wyratowała od tych smarkul. Zaczął szybko uciekać. Wiedział, ze juz nigdy nie pójdzie na skruty...
Naruto stał w cieniu jakiegos domu i przypatrywał się całje akcji...
-Aaaa....uuu...mój paznokiec...kiedy ja go złamałem...matko boska...krew sie leje...-mruczał pod nosem...
-Ekhemmm....Naruto...- zamruczałam dosyć głośno
-A tak...fabuła...a co ja to...a tak ....Sasuke prosi o pomoc...niemożliwe...mam go gdzieś. Nie dał mi buzi na dzień dobty...
-Tego nie było w scenariuszu!- krzyknęłam jeszcze raz na niego. Podałam mu "skrawek" papieru i zaczął czytać...
-O przepraszam! Toego faktycznie nie miało być.
-Zacznijmy od początku
-Sasuke prosi o pomoc...to niemożliwe. Ale ja popatrzę..popatrze na to...-zaciął się, ale juz nie chciałam tego przerywać. Szedł za dziewczynami ukrywając swoją zazdrość. Spuścił głowę i popatrzył że mówi coś do chłopaków. A potem ze Hokage go bije. A on ucieka. Naruto szybko za nim pobiegł. Schował się za najlbiższym drzewem, bo znów byli w parku.
Sasuke znów usiadł na tej durnej ławce
-Nie ma Naruto, nie ma tych debilek...jest bosko....no to...-poczył na swojej szyi delikatne ręce...ponownie sie przeraził. "No nie...i nici ze spokoju. Jaki ja byłem durny wychodzac z tego pokoju" pomyślał i zrzucił z siebie ręce.
-Naruto daj sobie spokój. Mam cię dość. Ile razy mam ci powtarzać że jesteś chłopakiem...-zaczął lecz usłyszał dziewczecy głos
-Co?- odwrócił się i zobaczył Temari
-Eee...nic. Ja tylko żartowałem. Graliśmy z Naruto w taką grę...ale nic nikomu nie mów...proszę- zaczął się tłumaczyć wstając z ławki
-Ale supper...musze powiedziec o tym Kanuro i reszcie. Ale będa się brechtac....CO!?- dopiero teraz zakapowała
Młody Uzumaki stał oparty o drzewo. Patrzył...
-Ekhemmm...Patrzył na zaistniała sytuację a nie na to jezioro gdzie akurat kąpia sie dziewczyny- zaczęłam
-A tak...juz patrzę....CO!? ODwal się do niego Temari!- krzyknął
-Naruto....masz krutka pamięć...

I to by było na tyle. Przepraszam za błedy ale juz mi sie nie chce sprawdzać a Word za długo sie otwiera

Powered by phpBB © 2001,2005 phpBB Group